Jak łatwo się domyślić po tytule, zaczęłam w końcu ćwiczyć. Póki co mam
za sobą już cały tydzień treningów i zdrowego odżywiania.
Wiem wiem,
może tydzień to nie jest powód do dumy, ale wcześniej za każdym razem
wytrzymywałam 2, góra 3 dni. Tym razem czuję, że będzie inaczej, zepnę
poślady i do lata będę znów fit.
W 2014 r miałam super start i do
kwietnia biegałam regularnie jakieś 3 razy w tygodniu na dystanse około 5
km, niestety później przeprowadziłam się w inną część miasta i szukałam
sobie wymówek. W wakacje chciałam ponownie zacząć robić ze sobą
cokolwiek, ale to praca, to wyjazdy to coś tam! no właśnie! zawsze coś. W
październiku kupiłam karnet na fitness na 6 tygodniowy trening Steffi
Graf ( odsyłam do google w celu sprawdzenia na czym on polega), ale już
po 3 tygodniach pojechałam na tydzień do Polski, a po powrocie nie
starczyło motywacji do dalszych ćwiczeń.
Czasami zastanawiam się, co jest ze mną nie tak, że tak łatwo się poddaje, ale o tym innym razem.
No
i tak zastały mnie święta, obżarstwo i lenistwo. W dwa tygodnie
przytyłam 6kg, jedząc na przemian sernik, makowiec, pieczone domowe
mięso. koszmar!!
Dzień przed powrotem do Niemiec wyprawiłam urodziny,
na których dostałam w prezencie rzeczy, których nigdy bym sie nie
spodziewała! I to był przełom...skoro moi przyjaciele dali mi do
zrozumienia, że wypadałoby schudnąć, to znaczy, że coś jest na rzeczy.
Przez dwa dni układałam sobie wszystko w głowie, jak moje życie powinno się zmienić, co powinnam robić, jeść i w jaki sposób ćwiczyć.
Poniższe zdjęcia przybliżą trochę od czego zaczynam i co głównie jem, w różnych kombinacjach.
Myślę, że o ewentualnych efektach, sukcesach i porażkach będę informować na bieżąco, a tym czasem zasiadam do kolacji w postaci jak zwykle serka wiejskiego, ale dziś w wersji z ogórkiem, selerem naciowym i porem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz